Willard Van Orman
Quine opublikował artykuł pod tytułem „Ontology
and Ideology Revisited”
na łamach „The Journal of Philosophy”1.
Dokonuje w
nim interesującej, bo zrealizowanej na gruncie języka i logiki,
analizy ideologii. Przykładając tą miarę do zagadnienia
społecznego wytycza nową perspektywę rozumienia zjawiska,
wskazując aspekty dotychczas zaniedbane w wielu badaniach.
Przystępując do
zbadania tez zawartych w artykule należy zwrócić uwagę na sposób
określania tam rzeczywistości. Autor stwierdza, że być – w
sensie istnienia to nic innego jak być wartością zmiennej. Oznacza
to tyle, że znalezienie desygnatu pojęcie jest niczym innym jak
stwierdzeniem zgodności z przyjętymi założeniami ontologicznymi –
czyli spójną siatkę pojęciową. Zatem jest to kwestia języka2.
Jeżeli podmiot używa poprawnie gramatycznie języka polskiego,
mówiąc „Mój fotel jest zielony i ma cztery nogi” to stwierdza
pewien fakt zgodnie z zasadami danego języka. Co więcej, jako
użytkownik socjolektu znajduje przedmiot podpadający pod moje
stwierdzenie. Fundamentalnym elementem takiej konstrukcji jest
kompetentność językowa nabywana w wyniku socjalizacji3.
Wszystkie wątki kumulują się w ontologicznym pytaniu: „Co
istnieje?” Quine odpowiada: „Wszystko” i dodaje „każdy uzna
tę odpowiedź za prawdziwą”4.
Istotnym
elementem jest
immanentna formalność5
językowej konstrukcji: istnieje to, co ma sens (spełnia wymogi
formalne). Tym samym spór o uniwersalia i klasyfikacja bytów
zostają odsunięte na bok, „ponieważ na podstawie języka nie da
się ocenić ontologii”6.
Natomiast poziom epistemiczny związany zostaje z systemem maksym
językowych (sensownością komunikatu). Wydaje się więc, że
wiedza o świecie jest oparta o synonimy, antonimy oraz reguły, na
podstawie których możemy się komunikować tak, aby zostać
zrozumianym.
Punktem
wyjścia Quine’owskich rozważań na temat ideologii jest notacja
Ǝx, która jest
arbitralną
i
wąską
normą
do
przyjęcia
ontologicznego
zobowiązania7.
Wydaje się, że stwierdzenie „istnieje taki x, że…” jest
najbardziej zbliżonym do ontologii sensu
stricto.
Z drugiej strony domaga się dopowiedzenia – nadania sensu
wypowiedzi. W taki sposób mówi autor „Z punktu widzenia logiki”
o rozróżnieniu w kontekście ontologii: „Zwykła
rozmowa
rzeczywiście
rzadko
dotyka ontologii,
a więc ocena
bytu
na
podstawie względnych
zaimków
potocznego dyskursu
ukazuje
dość
zaniedbaną
rzeczywistość;
ale
jeśli
zaistnieje taka potrzeba, to jasność i ekonomię ontologii
można
wykazywać za pomocą
parafrazy,
która wciąż będzie istnieć w świecie względnych
klauzul
i
zaimków
zamiast
kwantyfikatorów
i
zmiennych
związanych”8.
Wnioskować
stąd należy, że język formalny najmniej odbiega od bytu;
pierwszym „krokiem od” są zmienne związane. Wynika z tego,
wedle tego myśliciela, że są one sferą mówienia o tym, co (i
jak) istnieje, to zaś należy do języka9.
Twierdzenie to wydaje się wypełniać Quine’owski postulat, że
„spór ontologiczny powinien stać się sporem o język”10.
W ramach przedstawionej koncepcji stwierdzenie ma dwie konsekwencje:
pierwsza – na podstawie przedstawionej roli języka logiki sądzić
można, że walka o prym w opisie bytu powinna być wygrana waśnie
przez tę konstrukcję. Drugą jest parafraza przytoczonego
postulatu: spór o język powinien być sporem o zmienne związane.
Taka propozycja znajduje potwierdzenie w pacy
„Z punktu widzenia logiki”: „(…) teoria mianowicie zakłada istnienie tych i tylko tych bytów, których występowanie wśród wartości zmiennych kwantyfikacji tej teorii jest koniecznym warunkiem prawdziwości jej twierdzeń”11. Wyrażony zostaje tutaj sąd na temat ekonomii językowej, która miałaby dotyczyć komunikacji potocznej.
„Z punktu widzenia logiki”: „(…) teoria mianowicie zakłada istnienie tych i tylko tych bytów, których występowanie wśród wartości zmiennych kwantyfikacji tej teorii jest koniecznym warunkiem prawdziwości jej twierdzeń”11. Wyrażony zostaje tutaj sąd na temat ekonomii językowej, która miałaby dotyczyć komunikacji potocznej.
Oszczędne
gospodarowanie językiem, tj. takie, które wykorzystuje minimalną
ilość słów do skutecznego komunikowania wprowadza nas jeszcze
bardziej w to, co Quine rozumie przez ideologię. Zaczyna się ona w
granicach opisu przedmiotu, jednak rozciąga się ona na
„nieartykułowane
umiejętności
rozpoznawania”12
rzeczy.
Oznacza to, że wypowiadający zdanie „słońce zachodzi” musi
wliczać je w całość systemu – ideologię; niezależnie od tego,
czy ma to wyraz w języku. Opis rzeczywistości jest zawsze
kontekstualny (niezależnie od dostępnego słownictwa). Ekonomia
językowa w kontekście efektywnej komunikacji jest możliwa właśnie
dzięki ideologii. Jest ona zestawem kompletnych terminów albo
predykatów13,
które działają na zasadzie puzzli układanych według sensu
wypowiedzi. Ich kompletność polega
na istnieniu werbalnego i pozawerbalnego tła.
na istnieniu werbalnego i pozawerbalnego tła.
Następnie
Quine wprowadza ideologię percepcyjną, którą definiuje jako
szerszą, transcendentalną wobec leksykalnych znaczeń; ma również
swoje znaczenie wąskie: będąc tylko behawioralną reakcją14.
To ujęcie, bodziec – reakcja, zwraca naszą uwagę znów w stronę
nauki o bycie. Percepcyjna ontologia, bo o niej mowa, wynika z
„biernej postawy” ideologii percepcyjnej, czyli wspomnianego
wąskiego znaczenia. Jest ona narzędziem które daje możliwość
wytworzenia pojęć, pod które będą podpadać wszystkie desygnaty
spełniające złożenia terminu, np. granice stwierdzenia: „to
jest kot”. Możemy tu mówić o pewnym jednostkowieniu, które
należy rozumieć jako definiowanie zakresu desygnatów ze względu
na określoną podmiotowo ontologię15.
Komentarz Lievena
Decocka
do tej części qiune’owskich tez mówi o klęsce ontologii i
ideologii. Autor „Filozofii logiki”, pisząc o interesujących
nas aspektach implicite, postuluje powstanie systemu, który miałby
być wolny od „wartości dodanej”. Zostają tutaj postawione
surowe tezy oparte na argumencie funkcji pośredniczącej (proxy
function)
i ekstensjonalności języka, których nie są w stanie spełnić
ontologia i ideologia teorii mnogości16.
Na
początku Qunie wybiera jedną z nauk – geografię, w ramach której
mamy predykat „F” – punkt na powierzchni Ziemi. Następnie,
wybrana dziedzina i określona w jej ramach informacja zostanie
zinterpretowana ponownie przy pomocy ontologii liczb. By wykonać ten
zabieg zostaje wybrany punkt – środek Ziemi jako centralny punkt
systemu referencji opartego o zwykłą skalę. Ekstensja predykatu
„F” jest ekstensją predykatu „G” - czterokrotność
liczb
rzeczywistych,
z
sumą kwadratów
liczb
pierwszych
trzech
równych
kwadratu
6700.
Jest to matematyczna ekspresja opisu punktu na powierzchni Ziemi,
oparta o długość promienia i fikcyjny parametr czasowego
koordynatu. Rozszerzeniem zakresu obydwu predykatów jest ten sam
zestaw czwórki liczb rzeczywistych.
Jeśli geografia
jest dobra jako nauka ekstensjonalna, to możemy bez przeszkód
zastąpić „jest taki punkt na powierzchni Ziemi” przez zestaw
odpowiednich liczb. Tym samym słownik geograficzny może zostać
zupełnie wyeliminowany, a to zaś oznacza, że ideologia
geograficzna zostaje zmieniona na ideologię matematyczną. Nie
oznacza to jednak wyjścia w stronę nieuwarunkowanego systemu. Sam
Quine w następujący sposób ukazuje przedstawiony problem -
przytacza on przykład punktu na powierzchni planety, gdzie mamy
konkretną wartość temperatury. Całą tą sytuację można zapisać
za pomocą czterech liczb dotyczących położenia i piątej
związanej
z temperaturą. Dalej myśliciel stwierdza, że niezwykłym zbiegiem okoliczności jest umiejętność powiązania wszystkich, podanych współrzędnych geograficznych z temperaturą. Innymi słowy, nie mamy żadnych przesłanek by utworzyć wzór matematyczny, który opisywałby związek pomiędzy miejscem a wysokością temperatury ponadczasowo i dla całej Ziemi. Zostaje tutaj ukazana każdorazowa kontekstowość odbioru oraz problem radykalnego tłumaczenia (radical translation), gdzie zapis matematyczny porównany zostaje do gavagai z wszystkimi tego konsekwencjami. Quine zwraca uwagę na to, że np. 6OC nie jest uniwersalną wartością. Interpretacja tego stwierdzenia przez jednostkę, która używa innej skali jest bliska cudu (komunikacyjnego)17 18.
z temperaturą. Dalej myśliciel stwierdza, że niezwykłym zbiegiem okoliczności jest umiejętność powiązania wszystkich, podanych współrzędnych geograficznych z temperaturą. Innymi słowy, nie mamy żadnych przesłanek by utworzyć wzór matematyczny, który opisywałby związek pomiędzy miejscem a wysokością temperatury ponadczasowo i dla całej Ziemi. Zostaje tutaj ukazana każdorazowa kontekstowość odbioru oraz problem radykalnego tłumaczenia (radical translation), gdzie zapis matematyczny porównany zostaje do gavagai z wszystkimi tego konsekwencjami. Quine zwraca uwagę na to, że np. 6OC nie jest uniwersalną wartością. Interpretacja tego stwierdzenia przez jednostkę, która używa innej skali jest bliska cudu (komunikacyjnego)17 18.
W efekcie działania
brzytwy Quine’a rzeczywistość opisana za pomocą funkcji
pośredniczącej (proxy
function)
zostaje zredukowana do zestawów samych liczb; następnie
otrzymujemy tylko abstrakcyjną strukturę obdartą z relatywizmu
ontologicznego i ideologicznego19.
Tym samym drugi typ różnorodności odbioru rzeczywistości to
studia nad ideami, które są wyrażone w predykatach. Pierwszy,
który wydawał się do tej pory niepodlegający ukontekstowieniu,
staje się zestawem wartości zaangażowanych zmiennych20.
Wnioskować stąd można, że granica pomiędzy przedstawionymi tutaj
przestrzeniami zostaje zatarta.
Ukazany tutaj
„hiperpitagoreizm”21
jest fiaskiem ideologii i ontologii w takim sensie, że tylko on jest
w stanie spełnić wymogi stawiane nauce – wiedzy. Natomiast
jakikolwiek predykat jest ujęty raczej jako pojęcie a nie klasa22.
Tym samym zostaje zawężona moc eksplanacyjna – wszystko ponad
abstrakcyjnym opisem matematycznym zostaje ujęte w ramy radykalnego
tłumaczenia.
Czym
zatem jest ideologia w kontekście Quine’owskich rozważań? Po
pierwsze, są to pojęcia, które spełniają wszystkie przedmioty
będące desygnatem zawartej treść. Po drugie, jest całym systemem
znaczeń pozasłownikowych (nawet pozawerbalnych), które można
określić mianem wstępnego rozpoznania rzeczywistości. Po trzecie,
ideologia powinna spełniać zestaw treści, które pozwalają mówić
o sensie.
Dlaczego ideologią
została zdefiniowana w taki sposób? Analizowany termin oznacza
zbiór idei będących pewną koncepcją dotyczącą świata, która
jest spójnym obrazem opartym o sensowną strukturę elementów
werbalnych i pozawerbalnych. Jest to konstrukcja niemówiąca nic o
prawdziwości twierdzeń, a jedynie umożliwiająca skuteczną
komunikację pomiędzy użytkownikami danego systemu. Quine tak
odnosi się do kwestii prawdziwości: „Za pośrednictwem leksykonu,
kategorii (części mowy) i konstrukcji gramatyka nie mówi nam, że
(…) zdanie jest prawdziwe, a tylko, że jest to zdanie danego
języka”23.
Wydaje się, że spełniony zostaje kantowski
postulat o „nierealności” idei.
postulat o „nierealności” idei.
O
ile w kwestii komunikacji użytkowników opartej na jednej
interpretacji rzeczywistości ideologia wydaje się być „czymś
pomocnym”, o tyle sprawia, że w sytuacji, gdy dochodzi do
„zderzenia cywilizacji” porozumienie się między użytkownikami
jest czymś na miarę cudu. Innymi słowy, należy mieć świadomość
ograniczoności predykatów do sytuacji lokalnej, pomimo, że ich
ambicją jest uniwersalność24.
Quine w swej propozycji idzie o krok dalej: dokonuje relatywizacji
ontologii zbliżając ją tym samym ideologii. Wydaje się, że takie
ujęcie rzeczywistości jeszcze bardziej unaocznia relatywność
oczywistości predykatów. Z drugiej strony nie mamy do czynienia z
sytuacją, w której nie możemy nic powiedzieć o świecie. Zatem,
można sądzić, że nie jest to sceptycyzm epistemologiczny a
metodologiczny – autor „Filozofia logiki” ukazuje skuteczny
transparentny sposób orzekania o rzeczywistości, dlatego można
odnieść wrażenie, że ideologia nie ma wydźwięku pejoratywnego –
jest to przestrzeń skutecznej komunikacji w ramach określonej,
lokalnej rzeczywistości. Jedynym niepożądanym elementem tej
konstrukcji jest ekstrapolacja predykatów jako obowiązujących
ponadczasowo i transprzestrzennie. Staje się to ciekawym wnioskiem
płynącym nie wprost z propozycji Quine’a: otrzymujemy pewne
narzędzie mające na celu ukazanie zrelatywizowania naszych systemów
określania świata.
1
W. V. Quine, Ontology
and Ideology Revisited,
[w:] „The Journal of Philosophy” , vol. LXXX,
9/1983,
s. 499 – 502.
s. 499 – 502.
2
W. V. O. Quine, Z punktu widzenia logiki,
Dziewięć esejów logiczno-filozoficznych,
tłum. B. Stanosz, Aletheia, Warszawa 2000, s. 44.
16
Zob. L. Decock,
Trading Ontology
for Ideology, The
Interplay of Logic, Set Theory and Semantics
in Quine's Philosophy, Springer-Science+Business Media, Dordrecht 2002, s. 161.
in Quine's Philosophy, Springer-Science+Business Media, Dordrecht 2002, s. 161.
18Ważnym
w tej sytuacji wydaje się komentarz Luhmanna: Gdybyśmy wrócili
do punktu zerowego
w dziejach ewolucji, to wydałoby się nam nieprawdopodobne, że Ego w ogóle rozumie, co myśli Alter – założywszy ich oddzielność oraz indywidualizację ciał i świadomości. Sens może być rozumiany tylko
w związku ze swym kontekstem. Ko tekstem jest zaś dla każdego początkowo to, czego dostarcza
mu pole postrzeżeń i jego własna pamięć. Poza tym jak już wyżej na marginesie wspomniałem, rozumienie zawsze obejmuje również niezrozumienie, a jeśli nie można się oprzeć na dodatkowych przesłankach, to komponent niezrozumienia jest tak duży, że dalsze prowadzenie komunikacji staje
się nieprawdopodobne. (Problem ten powtarza się w każdej wymagającej sytuacji komunikacyjnej, choćby w teoretycznych dyskursach socjologii). N. Luhmann, Systemy społeczne, Zarys ogólnej teorii, tłum. M. Kaczmarczyk, Zakład Wydawniczy »NOMOS«, Kraków 2007, s. 149.
w dziejach ewolucji, to wydałoby się nam nieprawdopodobne, że Ego w ogóle rozumie, co myśli Alter – założywszy ich oddzielność oraz indywidualizację ciał i świadomości. Sens może być rozumiany tylko
w związku ze swym kontekstem. Ko tekstem jest zaś dla każdego początkowo to, czego dostarcza
mu pole postrzeżeń i jego własna pamięć. Poza tym jak już wyżej na marginesie wspomniałem, rozumienie zawsze obejmuje również niezrozumienie, a jeśli nie można się oprzeć na dodatkowych przesłankach, to komponent niezrozumienia jest tak duży, że dalsze prowadzenie komunikacji staje
się nieprawdopodobne. (Problem ten powtarza się w każdej wymagającej sytuacji komunikacyjnej, choćby w teoretycznych dyskursach socjologii). N. Luhmann, Systemy społeczne, Zarys ogólnej teorii, tłum. M. Kaczmarczyk, Zakład Wydawniczy »NOMOS«, Kraków 2007, s. 149.